Justin’s POV:
Poranek nie należał do przyjemnych… z
wielu względów. Połączenie alkoholu i papierosów nigdy nie wychodziło mi na
dobre. Przenikliwy ból rozsadzał mi głowę. Ciepłe promienie słoneczne,
wpadające do sypialni przez duże okno, tylko pogarszały sprawę. Sięgnąłem po szklankę
wody stojącą na stoliku nocnym, ale nawet cała jej zawartość nie pomogła ugasić
suszy panującej w moim gardle. Scenariusz całego wczorajszego dnia układał mi
się w głowie. Nie chciałem o tym myśleć. Nie miałem zamiaru analizować tego co
powiedziała mi Blair, ale mimowolnie to robiłem. Ta dziewczyna w barze, ta jej
błękitna sukienka …STOP! „Głupi jesteś, Bieber” – skarciłem się w myślach i
zerwałem z łóżka. Może prysznic pomoże.
Przed wyjściem z
domu zerknąłem na telefon : 3 nieodebrane połączenia od Josha – będę musiał dać
mu znać, że żyję, 5 nieodebranych od Toma – będę musiał sprawdzić czy w firmie
wszystko okey, 1 nieodczytany sms od zastrzeżonego numeru. Otworzyłem
spodziewając się jakiejś reklamy :
„Róg Madison Ave i 60th St. Bądź tam o
15:00. Ci, którzy mnie ignorują, źle kończą”
Wpatrywałem się
tępo w sms’a. Nie miałem zielonego pojęcia, kto mógłby być jego nadawcą. Tak
właściwie to sam nie byłem pewny czy chcę go poznać.
Amy’s POV:
Siedziałam w
wygodnym fotelu w rogu zatłoczonej kawiarni i tępo wpatrywałam się w
przestrzeń. Ręka z piórem zawisła nieruchomo nad, do połowy zapisaną, kartką.
Próbowałam dogonić pędzące myśli i ubrać je w słowa, ale dwa stojące obok mnie
puste kubki świadczyły o tym, że nie idzie mi to zbyt sprawnie.
Niełatwo jest pisać o czymś co nigdy nie
miało wyjść na jaw. Nigdy nie miałeś tego przeczytać, nigdy nie miałeś się
dowiedzieć, nigdy, nigdy, nigdy… Sekret. Słowo niosące ze sobą obietnicę.
Tajemnicy trzeba dotrzymać, inaczej znika bezpowrotnie. Słowa raz
wypowiedziane nie mogą zostać cofnięte. Jakie to proste, prawda?!
- Prawda – z zamyślenia
wyrwał mnie męski głos. Błyskawicznie uniosłam wzrok równocześnie zgniatając
kartkę w dłoni.
- Justin?! – nie
próbowałam nawet ukryć zaskoczenia. Chłopak stał nade mną z lekkim rozbawieniem
obserwując moją reakcję.
- Pochlebia mi,
że zapamiętałaś moje imię, Amy – rozsiadł się w fotelu naprzeciwko. Podobnie
jak poprzednio, pewności siebie mu nie brakowało. Świdrował mnie wzrokiem tak intensywnie, że
zaczynało mi się robić duszno.
- Nie będę pytać
co tutaj robisz i jak mnie znalazłeś – odparłam wkładając sporo energii w to by
go zignorować.
- A więc
uważasz, że moim jedynym celem życiowym jest namierzanie Cie i uprzykrzanie Ci
życia?! – zapytał nie kryjąc rozbawienia.
Cholera jasna. Świetnie!
Po prostu cudownie! Teraz wyszłam na zapatrzoną w siebie księżniczkę
niedopuszczającą do siebie myśli, że istnieje jakiś świat za murami jej
różowego królestwa. Oczywiście, że on ma na głowie milion innych spraw. Pewnie
umówił się tu z jakąś blond pięknością a podszedł się przywitać z grzeczności.
Jęknęłam w myślach uświadamiając sobie jaką jestem idiotką.
- Nie zaczyna
się zdania od „a więc…” – powiedziałam tylko z przekąsem starając się zachować
twarz.
Uśmiechnął się
tylko i powoli, jakby z ociąganiem podniósł się z fotela. Podążyłam za jego
wzrokiem. Przez ciężkie, drewniane drzwi właśnie weszła wysoka blond włosa
dziewczyna o idealnie wyprofilowanej sylwetce. Odgarnęła grzywkę opadającą na
duże niebieskie oczy, które przeczesywały pomieszczenie w poszukiwaniu czegoś
lub kogoś. Zatrzymała wzrok na moim niechcianym towarzyszu i lekko się
uśmiechnęła.
- Nie będę Ci
dłużej przeszkadzał – oderwał wzrok od pięknej blondi, tak, tak, wiem że nie
powinna mi działać na nerwy a jednak, i skupił go na mnie. Zniknęło rozbawienie
i wesołe iskierki tańczące w jego oczach – Do zobaczenia – jego wzrok stał się
lodowaty a szczęka napięta. Odwrócił się i ruszył w stronę dziewczyny. Stałam
wpatrując się w nich dopóki nie zniknęli za rogiem pomieszczenia.
Justin’s POV:
- Twoja zaskoczona
mina w pełni mnie satysfakcjonuje. Mam nadzieję, że się nie masz mi za złe tego
spontanicznego spotkania?! – wypełnione słodyczą słowa Blair brzmiały prawie
przyjaźnie… prawie.
- Mogłaś się
podpisać. Wiedziałbym, że mam nie przychodzić – odparłem patrząc przez okno na
zabieganych ludzi pędzących ulicami Manhattanu.
- Nie bądź
niegrzeczny, Bieber – teraz jad był wyraźnie wyczuwalny w jej słowach – wbrew temu
co sobie myślisz w tej małej, ślicznej główce, próbuję Ci pomóc.
- Doprawdy?! O
nic Cie nie prosiłem! Wciskasz mi jakąś ściemę…
- Ściemę?! - bezczelnie mi przerwała- To, że ściągnęłam
Cie tutaj, podczas, gdy Twoja piękna Amy siedzi kilka stolików dalej i popija
waniliowe latte jest najlepszym dowodem na to, że to nie ściema! Lepiej mnie
posłuchaj bo to co powiedziałam Ci wczoraj o Waszej znajomości to dopiero początek…
Amy’s POV:
To był jeden z tych dni, kiedy
Jasmine była w swoim żywiole. Stół niemal uginał się pod ilością przekąsek i
kolorowych, finezyjnych drinków. Nick, otrzymawszy takie polecenie, przywieszał
właśnie pęki kolorowych balonów zwieńczając dzieło kolorowymi wstążkami serpentyn.
To nie był wymarzony scenariusz spędzania moich 20 urodzin, ale muszę przyznać,
że doceniałam ich wysiłki i cieszyłam się razem z nimi. Stałam oparta o framugę
i z uśmiechem przyglądałam się poczynaniom przyjaciół.
- Kiedy
powiedziałam Ci, że „nie jesteś nam tu potrzebna” miałam na myśli przygotowania
a nie samą imprezę. Zrób się lepiej na bóstwo bo Cie nie wypuszczę do gości! –
Jasmin pokazała mi język i zabrała się
za wbijanie świeczek w tort.
Posłusznie
odwróciłam się na pięcie by stawić czoła mojej szafie. Kolekcja sukienek
jeszcze z metkami była całkiem pokaźna. Ostatnio rzadziej miałam okazję w nich
chodzić, bo od zerwania z Tomem unikałam randkowania i eventów. Chwyciłam za
wieszak z krótką sukienką od Aleksandra Wanga – prosto i seksownie. Dobrałam
buty i biżuterię. Jeszcze tylko lekki makijaż…Hm…tylko gdzie jest mój ulubiony
błyszczyk?! Obróciłam torbę do góry nogami i pozwoliłam jej zawartości wysypać
się na podłogę. Mnóstwo kartek, jeszcze więcej kartek i błyszczyk…ale zaraz, co
to za karteczka?! Podniosłam ją razem z błyszczykiem, był na niej numer
telefonu i jedynie jeden wyraz „S.O.S”.
Jakim cudem to się tu znalazło?!
- Amy! Goście! –
moje rozmyślania przerwał krzyk Jasmine. Odłożyłam karteczkę na stolik i szybko
przeciągnęłam usta błyszczykiem. Wyszłam z pokoju zostawiając tą sprawę na
później.
Przez następne
pół godziny goście schodzili się przynosząc kwiaty i prezenty a ja zajęta byłam
witaniem ich i przyjmowaniem życzeń. W końcu impreza mogła się rozpocząć na
dobre. Głośna muzyka, tort i świeczki, duże ilości szampana – świetnie się
bawiliśmy tańcząc, śmiejąc się i rozmawiając.
- Słyszeliście
dzwonek do drzwi? – Jamine wyłoniła się z kuchni próbując przekrzyczeć muzykę.
Natychmiast ktoś sięgnął do odpowiedniego pokrętła i dźwięk ucichł. Teraz
faktycznie usłyszeliśmy dzwonek. W rytm piosenki, która ponownie rozbrzmiała w
pokoju ruszyłam do drzwi. Uśmiech zniknął mi jednak z twarzy, kiedy je
otworzyłam.
***
Po pierwsze :
Nareszcie jest nowy, cudowny szablon! A wszystko dzięki autorce tego bloga, na którego Was serdecznie zapraszam i gorąco polecam : http://www.love-choice.blogspot.com/
Po drugie :
Nikt nie komentuje. Zastanawiam się, czy ktoś tu zagląda?!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz